środa, 20 lipca 2016

Chapter no.7 - Moonlight

Winda otworzyła się, a z niej wyszła moja mama i tata. Zbiegłam z ostatnich schodków i wpadłam w ramiona mojej rodzicielki. Była piękna. Taka jaką zawsze sobie wyobrażałam. Gdy byłam w domu dziecka zastanawiałam się jak wygląda idealna matka. Charlotte White taka była. Wysoka blondynka o śnieżnych oczach. Nie miały określonego koloru, były białe. Niespotykane. Figura wspaniała, a włosy zawsze perfekcyjnie ułożone. 
Zaczęłam płakać w jej ramionach. Widziałam, że jest zdezorientowana i nie wie co się stało. 
- Kochanie, wszystko dobrze?
Chciałam odpowiedzieć, że tak. Ale co było dobrze? Poznałam Justina i równocześnie moi dotychczasowi znajomi chcą mi go odebrać. Nie wiem co mam robić. Czułam się rozdarta. Chciałam z nią o tym porozmawiać, ale boje się poruszać temat ludzi biedniejszych przy tacie. On nie chciałby żebym zadawała się z ludźmi pokroju Justina. Wyrwał mnie z tamtego świata. Pomógł mi. 
- Chce porozmawiać, ale nie przy tacie - powiedziałam szeptem. 
Mama tylko skinęła głową. Podeszłam do taty. Równie idealnego co mama. Przystojny biznesmen. Wysoki brunet o niebieskich oczach. Włosy postawione na żelu ku górze. Zawsze garnitur od Armaniego lub innego projektanta. Człowiek sukcesu. Nathan White. 
- Witaj maluszku. Stęskniłem się za tobą strasznie - powiedział i podniósł mnie obracając wokół swojej osi.
Wiem, że bardzo mnie kochają. Zawsze tego chciałam. Jestem im za to bardzo wdzięczna. Nie ma słów, które opisały by to jak bardzo jestem szczęśliwa mając takich rodziców. Dzięki nim potrafię zapomnieć o pierwszych latach życia. 
Tata puścił mnie, a ja spoglądałam teraz na ich obu. Pocałowali się i za rękę ruszyli do garderoby by się przebrać. Byli w sobie strasznie zakochani mimo tylu lat razem. To niesamowite. Marzę o tym by mój związek, kiedyś tak wyglądał. 
Weszłam z powrotem na górę i usiadłam przy swoim komputerze na łóżku. Sprawdzałam oferty od ulubionych biur podróżny mojego taty. Jak co roku mieliśmy polecieć na dwa tygodnie przerwy świątecznej do ciepłych krajów. Tam zawsze spędzamy święta i czas między nimi. 
Po ostatniej delegacji moich rodziców, wtedy kiedy poznałam Justina mama poprosiła mnie bym znalazła jakieś ciekawe miejsce, w którym nie byłam. Wtedy wspomniałam też o tym, że poznałam niesamowitego kolegę. Nie wspomniałam jednak tacie o jego sytuacji majątkowej. Tylko mama wiedziała jaka jest prawda. Od tamtego czasu minął miesiąc, a ja z dnia na dzień coraz bardziej zaprzyjaźniałam się z Bieberem. Jednak ostatni tydzień nie było go w szkole. Rozmawialiśmy przez telefon, powiedział mi, że coś złapał i wróci na następny tydzień. Dzisiaj jednak postanowiłam się do niego wybrać. Zaraz po tym jak porozmawiam z mamą. 
Usłyszałam pukanie do drzwi, a po chwili do pokoju weszła Charlotte ubrana w legginsy i zwykły top. Pani biznesmen w domowym wdzianku. 
- I co skarbie, wybrałaś jakieś ciekawe miejsce? - zapytała siadając obok mnie.
Oparła się o zagłówek łóżka i skinęła głową, żeby położyła się na jej kolanach. Tak też zrobiłam, a ona zaczęła głaskać mnie po włosach. Robiła tak zawsze gdy będąc mała miewałam koszmary. Jeszcze jak mieszkaliśmy w Los Angeles. Wtedy odsłaniała rolety i razem zasypiałyśmy w blasku księżyca.
- Mamo, myślałam, że ta cała nienawiść względem Justina będzie przejściowa. Że w końcu zrozumieją, że go obdarzą zaufaniem. Z dnia na dzień jest coraz gorzej. Naprawdę mi na nim zależy i nie chce, żeby go tak traktowali. 
Spojrzałam na nią z łzami w oczach. Ona lekko się uśmiechnęła i pocałowała w czoło. 
- Mówiłam ci, że nie będzie łatwo. Ostrzegałam, że bardzo prawdopodobnie będziesz zmuszona wybrać. Wtedy byłaś bojowo nastawiona, że wybierzesz Justina. Skoro nadal ci tak na nim zależy to powiedz im, że albo przyjmą go razem z tobą, albo ty nie będziesz już utrzymywać z nimi kontaktów. Jesteś dla nich istotna w tej całej grupce. Wiesz o tym. Jak ty odejdziesz to nie będzie już to samo. Dla nich ważne jest bycie popularnymi. Bez ciebie nie będą już tacy ważni, aż w końcu po kolei każdy z nich będzie odchodził. Każda rzecz ma swoje części i bez jednej to nie będzie już to samo, po woli będzie się rozwalać, aż się zepsuje. Wasza grupka to właśnie taka rzecz. Jedna osoba więcej nic nie zepsuje, ale jedna osoba mniej tak. 
Mówiła nadal mnie głaszcząc. Była taka piękna i mądra. Wiem za co tata ją tak mocno kocha. Ma wiele powodów do miłości. To niesamowita kobieta. 
- Dziękuje mamo. Tego było mi trzeba. Pojadę do niego, nie wiem co się u niego dzieje. Denerwuje się. Wybrałam Malediwy. Bardzo lubię nasz domek tam. Nie chce nic nowego, w tym roku chce powspominać pierwsze moje prawdziwe święta tam. Powiesz tacie?
- Jasne skarbie, a teraz leć już. Pozdrów go i powiedz, że bardzo chętnie znów go zobaczę na kolacji.
Oh. Ta niezapomniana kolacja. Nie było wtedy taty i Justin mógł przyjść ubrany normalnie. Nie musiał mieć ubrań od projektantów, ani żadnego garnituru. Mama zrobiła swoje popisowe danie - kurczaka w sosie słodko kwaśnym z ryżem. Potem objadaliśmy się z Justinem lodami. Wypiliśmy różowego szampana, a on został na noc w jednej z dodatkowych sypialni. Rano mama zaprosiła nas do kina, a potem na obiad. To była niespodzianka dla Justina z okazji jego urodzin. 19 listopada, zapamiętam na zawsze. On zresztą też. Cały czas powtarzał, że to najlepsze urodziny w jego życiu. 
Tak jak byłam ubrana, czyli w czarnych jeansach i białym sweterku zeszłam na dół. Wzięłam uszykowany od Marthy rosół w pudełeczku i szybko ubrałam płaszcz i buty. Złapałam torebkę i kluczyki wychodząc z mieszkania. Wsiadłam do mojego ulubionego samochodu. Nie był mój, był mamy. Porsche Cayenne S. Na pewno się nie obrazi. 
Jechałam po ulicach NY i zastanawiałam się czy Justin będzie w domu. Skoro był chory to raczej tak. Droga zajęła mi 45 minut. Dzisiaj strasznie się dłużyła, jednak patrząc na gwiazdy i blask księżyca kiedy stałam na światłach lub w korku wszystko było w normie. Nie przeszkadzał mi hałas trąbiących samochodów i zdenerwowanie kierowców wokół. Wystarczyło światło księżyca bym się zrelaksowała. Znowu przypomniały mi się noce kiedy leżałam na kolanach Charlotte.Wysiadłam pod blokiem i weszłam na pierwsze piętro. Pod drzwiami szatyna usłyszałam krzyki. Podeszłam bliżej i mimo że nie powinnam słuchałam co się tam dzieje. 
- Jeremy uspokój się - usłyszałam zapłakany kobiecy głos. 
Potem tylko plask, jakby ktoś walnął kogoś w twarz i huk ciała spadającego na ziemie. 
- Nie mów mi, kurwa kobieto co mam robić. A ty gówniarzu posłuchaj mnie. Nie masz zadawać się z tymi bogaczami rozumiesz?! 
- Tato to moja przyjaciółka. Zależy mi na niej! - krzyknął Justin. 
Potem było to samo. Ktoś dostał w twarz i upadł. Boże co tam się dzieje. 
- Nie mów do mnie takim tonem idioto! - znów ten męski donośny głos - Idziemy!
I wtedy odsunęłam się od drzwi i schowałam w zagłębieniu korytarza. Z mieszkania wyszedł umięśniony mężczyzna, który ciągnął za rękę kobietę. Malutką, która płakała. Potem był jęk bólu, który usłyszałam z wnętrza mieszkania. Wróciły do mnie wspomnienia.


+_+
Wiem rozdziałów nie było długo.
Musiałam poukładać sobie historie na nowo. Pogubiłam się w swoich pomysłach.
Nie mam nic innego jako wytłumaczenie. 
Przepraszam, a teraz wracam.
Jeżeli nadal interesuje Cię moja historia to napisz cokolwiek.

Piosenka: Ariana Grande - Moonlight

4 komentarze:

  1. Wow już straciłam nadzieję że wrócisz. Mam nadzieje że wreszcie będziesz regularnie dodawać. Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział boski, ale prosze dodawaj je częściej.... <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  3. wow, swietne, chce już nastepny <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej! Chciałabym zaprosić Cię serdecznie do siebie na moje opowiadanie o Justinie. Już jest 1 rozdział!
    OPIS: Cassie zmuszona jest przeprowadzić się wraz z rodzicami oraz rodzeństwem do Los Angeles, a wtedy wszystko się zmieni...
    Opowiadanie znajdziesz na:
    > BLOGU: http://jb-be-yourself.blogspot.com
    > WATTPADZIE: https://www.wattpad.com/story/87513216-jb-be-yourself
    Zapraszam! :)

    OdpowiedzUsuń